poniedziałek, 25 lipca 2016

Minął rok od rozpoczęcia kuracji

Długo zastanawiałam się, jak rozpocząć ten wpis. Bo minął rok - fakt, minął nawet rok i jeden miesiąc. Według ostatnich zaleceń dermatolog - nie powinnam przesiadywać na słońcu. 
Ale ja uwielbiam słońce! Byłam mocno niepocieszona, gdy w zeszłe wakacje skazano mnie na siedzenie w domu... Teraz wreszcie mogę (bez podniesionego ciśnienia strachu) wyłożyć się na leżaku i kąpać w słońcu. Hmm, są tego konsekwencje. 
Wśród tych pozytywnych - wiadomo - świetny humor, który wynika z uwarunkowań biologicznych człowieka. Dalej - nabrałam koloru! Nie opalałam się nigdy jak szalona, tak jest i teraz, jednak w zeszłym roku byłam naprawdę w kolorze ściany. Opalanie zaczęłam od dwóch krótkich sesji na solarium. Tutaj pewnie odezwie się mnóstwo osób, które uważają, że to niebezpieczne. Moja teoria brzmi tak: trzeba przygotować mega białą cerę na ostre spotkanie ze słońcem. 5-6 minut na solarium to nie samobójstwo. 

W tym miejscu podzielę się ciekawostką. Gdy pierwszy raz poszłam na solarium, zabezpieczyłam twarz kremem poleconym przez dermatolog - SVR Rubialine Creme SPF 50. Generalnie, gdy wychodzę na zewnątrz, staram się nim smarować. Po pierwszym solarium było ok. Natomiast idąc na drugą sesje, postanowiłam, że go nie użyję. Żeby złapać koloru - stwierdziłam, że to czas na mały-duży krok do przodu. Wszystko było w jak najlepszym porządku, tylko po 2-3 dniach pojawiło się kilka wyprysków na twarzy. To był też moment "przedokresowy", więc nie skazywałam jeszcze promieni solaryjnych na stryczek. Wszystko szybko się zagoiło - plus poretinoidowy. Jeśli już coś się pojawia, to bardzo szybko umiera. Zależność między wyskakującymi niespodziankami a promieniami słonecznymi zauważyłam trochę później, gdy pojawiłam się na słońcu bez zabezpieczenia. Przebywałam na nim trochę więcej czasu, więc wszystko stało się jasne. Jeśli chcesz mieć czystą cerę - zabezpieczaj się przed słońcem! Dekolt też! Myślę, że przy stuprocentowym "nakremowaniu", moja twarz byłaby gładziuteńka. Ale moje nastawienie do idealnej buzi trochę się zmieniło. Naprawdę wyluzowałam.


Druga sprawa związana jest ze wspomnianym już cyklem miesiączkowym. Pod koniec cyklu zauważam wzmożony łojotok i kilka małych wyprysków. "Wzmożony" to może za duże słowo, w porównaniu z tym co się działo przez kilka ładnych lat mojego życia z trądem, jednak na co dzień skórę nawilżam, a przed okresem zdarza się być delikatnie świecąca. To, co się pojawia jest naprawdę malutkie i nie przypomina tego, co miałam na twarzy jeszcze rok temu. 

Blizny są wyraźnie płytsze i odbarwiają się, tracą czerwony odcień. Używam także kremu Uriage AquaPRECIS, który nawilża cerę i odżywia. Myślę, że to dobry krem. Współgra z moją twarzą. ;)
Dodatkowo w sytuacjach alarmowych, nie częściej niż raz na tydzień (tak naprawdę to jeszcze rzadziej) stosuję Fucibet z Rozexem albo Acnatac (retinoid) na noc. Wtedy na drugi dzień NIE MOŻNA zapomnieć o kremie zabezpieczającym przed promieniami UVA i UVB.
Po drodze byłam też u dentysty, żeby wyrwać nieszczęsną ósemkę. Całość przebiegła dobrze, bez nadmiernych krwotoków i tych spraw, jednak poinformowałam wcześniej, stomatolog, że miesiąc wcześniej odstawiłam leki.
Podsumowując - moje życie po retinoidach jest godne (całego wcześniejszego poświęcenia). Niesamowicie czuję się, gdy nie muszę myśleć rano o obowiązkowej tapecie przed spotkaniem z kimkolwiek. W ogóle o niej nie pamiętam! Maluję twarz, gdy mam na to ochotę, albo chcę sobie zrobić pełny makijaż na szczególną okazję. Nie mam cery jak modelka z vogue'a (wiem, że po fotoszopie!), ale mimo to czuję się dobrze. Dzięki kuracji wreszcie wzrosła moja samoocena - tak ogólnie. 

Kto walczy z trądzikiem - ten na pewno wie, że pewności siebie często brakuje z tego tytułu. Momenty, gdy musisz występować publicznie, rozmawiać z kimś twarzą w twarz (np. w pracy) i czujesz, że to co prezentujesz, jako osoba - jest słabe, gorsze, niepełnowartościowe. Bo masz ochotę schować twarz w piasek. - to minęło. Wreszcie mam czas na zastanawianie się nad naprawdę ważnymi sprawami (W CO SIĘ UBRAĆ). Mam czas dla siebie rano - piję kawę przez pół godziny, relaksuję się i przygotowuję mentalne do pracy. I jeśli mam ochotę - maluję się, jeśli nie - myję zęby, poprawiam rzęsy i biegnę gdzie chcę. 

3 sierpnia idę na wizytę do dermatolog. Zapadnie decyzja o krioterapii od października - nie znam jeszcze szczegółów, ale na pewno się nimi z Wami podzielę. 

Zamieszczam kilka obiecanych zdjęć twarzy.





mocno ściskam, różowatomi

wtorek, 29 marca 2016

Retinoid nadal ze mną

Witam!
Minęły prawie 2 miesiące od odstawienia doustnych retinoidów. Nadal stosuję Acnatac, czyli retinoid do stosowania zewnętrznego, na twarzy. W pierwszym miesiącu po odstawieniu tabletek smarowałam się zewnętrznie 1 raz w tygodniu, natomiast w drugim (teraz) - 2 razy w tygodniu. Skutkiem ubocznym, który jak na razie jest zauważalny, jest miejscowo wysuszona skóra, która schodzi z twarzy.Dodatkowo, poza retinoidem używam okazjonalnie Rozex z Fucibedem - także na twarz. Są to leki na wyjątkowe sytuacje - gdy coś wyskoczy.

I wyskakuje. Co jakiś czas pojawiają się małe krostki, prawie puste w środku (sprawdzałam oczywiście). Pod koniec cyklu było tego nawet więcej, w miejscach, gdzie miałam zawsze najgorsze stany ropne. Nawet na plecach pojawił się jeden, konkretny ropniak.

Poza tym wszystko wygląda lepiej, mimo, że blizny goją się mega wolno.
Najgorsze jest to, że marzę o opaleniźnie. Zawsze na lato lubię się delikatnie zarumienić. Wówczas skóra wygląda zdrowo, nieporcelanowo. A pewnie jeszcze poczekam... Po odstawieniu retinoidów także będę musiała unikać słońca (tak myślę). Zapytam o wszystko na wizycie u mojej dermatolog.
Pójdę bez makijażu. Poproszę o pomysł na blizny, bo krem z masą perłową nie daje widzialnych efektów. Może jakiś zabieg?

Poniżej kilka wiosennych ujęć.

ściskam, różowatomi




sobota, 6 lutego 2016

Jestem czysta!

Ten post mógłby być już ostatnim na tym blogu. Terapia zakończona, pacjent przeżył. ZWYCIĘSTWO! Ostatnia tabletka Axotretu za mną, antybiotyki zewnętrzne odstawione. Cieszę się, bo wreszcie mogę wyjść na zewnątrz bez makijażu. To, jak sobie wyobrażacie, wiele ułatwia, przyspiesza. Doszłam do etapu, o którym marzyłam, tj. maluję tylko oczy, podkreślam brwi. 

Blizny nadal są, coraz płytsze i jaśniejsze, ale jednak są. Bardzo wolny to proces z tymi bliznami. Może uda mi się w tym obszarze coś zmienić. Słyszałam o różnych zabiegach kosmetycznych. Jak na razie nie mam co o tym myśleć, retinoidy konkretnie opróżniły mój portfel. No i co najważniejsze - to jeszcze nie koniec. 

Dermatolog zarządziła 4 miesiące przerwy, w celu obserwacji. Zapisała mi retinoid zewnętrzny, którym mam się smarować raz w tygodniu przez pierwszy miesiąc oraz 2 razy w tygodniu w drugim miesiącu. Dodatkowo mieszankę dwóch maści w razie gdyby coś nieoczekiwanie wyskoczyło. 

Wyskakuje mi małe coś średnio raz w miesiącu i raczej w czasie przedmiesiączkowym. Dacie wiarę?! Raz w miesiącu? Goi się w ciągu 2-3 dni. To też niesamowite, ale to kwestia tego, że w moim ciele krążą nadal retinoidy. Tak myślę.

Ostatnio po prawie 20 km pieszej wycieczce, po której nie czułam się zbytnio przemęczona, zaczęły boleć mnie kolana przy poruszaniu. Ten dzień to 22 stycznia, dziś mamy 6 lutego i nadal boli. W międzyczasie byłam u rodzinnego. Oczywiście zapisano mi doustny lek przeciwzapalny, który, jak później stwierdziła moja dermatolog - jest bardzo toksyczny w połączeniu z retinoidem. Norma, z tym się spotkacie wszędzie - lekarze się naprawdę na tym nie znają, dlatego TRZEBA być pod stałą kontrolą dermatologa i w stałym kontakcie, np. telefonicznym. Pytać i pytać, co mogę, czego nie. Moja Pani dermatolog te telefony odbiera i rad udziela z uśmiechem, ale nie wiem jak inni lekarze. Dodatkowo dostałam też od rodzinnego zalecenie o smarowaniu żelem przeciwbólowym moich kolan oraz o codziennym przyjmowaniu 1000 mg glukozaminy w celu odbudowy tkanki chrzęstnej i skierowanie na rentgen, gdyby się nie poprawiało. Nie poprawiło się, więc pójdę na ten rentgen i pewnie skończy się u ortopedy. 

Czy to ma związek z retinoidami? Rodzinny powiedział, że połowicznie tak, a połowicznie nie. Drugi powód to moja waga. Ważę, jak wiecie mało (ok 49-50 kg przy wzroście 176) i moje kolana są "gołe". Żadnej tkanki mięśniowej itd. Może tak być, rzeczywiście. Nikomu z pozostałych kompanów wycieczki się to nie stało, mimo, że są to osoby, które, podobnie jak ja nie są sportsmenami,ale ważą więcej. Dermatolog twierdzi, że to nie wina retinoidów, bo retinoidy się takimi szkodami nie zajmują. Bóle kości - tak, ale innego typu. I jestem nadal w nigdzie w tej kwestii. Muszę zrobić rentgen. :)

Nie mam możliwości zrobienia sobie teraz wyraźnego zdjęcia, ale jak tylko zdobędę sprzęt, to pokażę Wam, jak wygląda moja twarz po terapii retinoidowej. Dodatkowe info: zapis z ulotki na temat ciąży po retinoidach głosi, że po około miesiącu jest to już w pełni bezpieczne. 
Dermatolog mówi: to stare dane, najbezpieczniej będzie ok roku po odstawieniu wszelkich retinoidów, tych zewnętrznych też.

Nadal będę pisać na temat postępów, bądź nie, bo przecież moja walka jeszcze się nie skończyła. Zobaczymy, co będzie dalej. Czy zadziałało, czy potrzebna będzie druga tura retinoidów.........
Tego nie chcemy.

Wreszcie mogę pić wino bez umiaru!!!! Żartuję, piję z umiarem. Axotret nadal krąży po moich wnętrznościach. ;) I zaczęłam JEŚĆ jak wilk. Zastanawiam się, czy to tak tylko z okazji okresu, czy już zostanie. Jeśli zostanie, to będę musiała ostro wziąć się za ćwiczenia, żeby nie przesadzić ;) A ćwiczenia, jakiekolwiek aktywności fizyczne - WSKAZANE. Trzeba się ruszać przy retinoidach, mimo, że trochę boli. Oczywiście bez przesady. Z czasem ból ustąpił - w moim przypadku. Bez ćwiczeń jestem starą babcią, a mam tylko 22 lata. 

To nie jest pozytywne zakończenie tego posta. Ten lek nas niszczy. Niestety. Ale należy się dobrze do tego przygotować i zabezpieczać, a szkody powinny być nikłe. Osłona wątroby, żołądka, ograniczenie tłuszczów, ruch, brak słońca, zero alkoholu, systematyczność. I mamy to. Zakończenie z ulgą. Ciągnęło się, dłużyło... Myślałam, że nigdy to się nie skończy. Dzięki tym wpisom mogłam wyrzucić z siebie to, co się ze mną przez ten czas działo. Pokonywałam z Wami kolejne etapy terapii. Dzięki Wam poczułam, że to co robię jest wyjątkowe, że ja jestem wyjątkowa. Dziękuję.

Aż chce się żyć! 

ściskam bardzo mocno, różowatomi 



wtorek, 29 grudnia 2015

Rok zmian

Do napisania tego posta zainspirowało mnie zdjęcie, znalezione wśród tych z zeszłych świąt. Dość dobitnie przypominające o tym, jak wyglądałam dokładnie rok temu - 25 grudnia 2014. 
Dziś przed rozpoczęciem makijażu zrobiłam sobie kilka zdjęć, by dokładnie porównać je z fotką sprzed roku. Chciałabym się nią z Wami podzielić i jednocześnie pokazać, że można. Że jeśli chcesz, to możesz. Że prawdopodobnie wiele poświęcisz, ale jeśli jesteś nastawiony na cel, to go osiągniesz. 

27 stycznia moja kolejna wizyta u dermatolog. Mam skierowanie na badania krwi. Przyznam szczerze, że ostatnio sobie pofolgowałam, wiecie.. Święta, te sprawy. Trochę tłustego się nawpieprzałam, zdarzyła mi się lampka wina, parę piw. Czuję się po tym dobrze, nic mi nie jest. Ciekawe jak moja wątroba, którą oczywiście nadal asekuruję Sylimarolem. Kilkakrotnie, podczas świąt, bolał mnie brzuch, ale to raczej normalne. Naprawdę jadłam dużo rzeczy, których na co dzień nie jadam. Jednak tylko raz wzięłam Nospę na te bóle. Generalnie sobie radziłam.

Nadal bardzo chce mi się pić i jak zaniedbam usta, to schodzi mi z nich skóra. Najlepszym sposobem na nie jest nadal, nieodwołalnie ta pomadka z Nivea. Krem Nivea próbowałam też, ale to zupełnie nie to samo, nie działa skutecznie. Skóra sucha na nogach, rękach, plecach, uszach. Przyzwyczaiłam się i co jakiś czas traktuję ciało balsamem nawilżającym. Nogi, szczególnie po goleniu, bardzo swędzą i są wysuszone.
Włosy mam bardzo zadbane dzięki retinoidom ;) Nie muszę ich myć (nadal co około 1,5 tygodnia) i to bardzo dobrze na nie wpływa. Są dość mocne i nawet gładkie. Ale za każdym razem po myciu, muszę je wysuszyć - inaczej niż przed kuracją. Wcześniej lepiej było zasnąć w mokrych, wtedy na drugi dzień były bardzo miękkie. Teraz robią się sianiste. A po suszarce, o dziwo, nie.

Na zakończenie, podsumowując ten rok, chciałabym napisać jeszcze kilka słów.
Twarz, to nasza wizytówka. Jeśli czujesz, że jest coś do poprawienia, to daj spokój - nie jest tak źle. Jeśli czujesz, że najlepiej byłoby ją wyciąć i wstawić inną, gdyż zabiera Ci to pewność siebie, doprowadza do płaczu i czujesz się z nią bardzo niewygodnie - działaj. Cokolwiek możesz zrobić, próbuj. Zwróć się do specjalisty jak najszybciej - do lekarza, nie do kosmetyczki. Bardzo przyda się wsparcie ważnych dla Ciebie osób, bo człowiek z natury nie lubi być sam w swoich zmaganiach. Prawdopodobnie druga osoba, która tego nie przeżyła - nie zrozumie. Ale niech wysłucha i pomoże. A jeśli potrzebujesz porozmawiać z kimś, kto zrozumie - jestem tutaj. Napisz. :)


ściskam, różowatomi

wtorek, 15 grudnia 2015

"Coraz bliżej..."

Coraz bliżej koniec kuracji! Po dłuższej, nieprzewidzianej przerwie w pisaniu - kolejny post. Ciężko jest mi ostatnio cokolwiek napisać, a dodatkowo mam wrażenie, że dużo się u mnie nie zmienia, więc nawet nie wiem, co Wam relacjonować. 
Walczę z bliznami, które nadal są czerwone i delikatnie wgłębione. Leki bez zmian oprócz Axotretu, a mianowicie:
Zejście z dawki 30 mg --> 20 mg / dobę
Powinnam brać 10 rano i 10 wieczorem, ale miałam dużo 20 mg jeszcze, więc dermatolog zdecydowała, że wykluczymy poranną 10, a zostawimy tylko 20 mg wieczorem. To przez kolejne 30 dni, a później już 10 mg przez miesiąc i prawdopodobnie KONIEC :):):):)

Oczywiście jeśli będzie potrzeba kontynuować jeszcze miesiąc, to będzie to kolejne 30 dni 10 mg / dobę. Mój palec u stopy został wyleczony wycięciem połowy paznokcia przez chirurga ;) Nic nie bolało, tylko znieczulenie nieprzyjemne. Poza tym nawet po zejściu znieczulenia nie bolało. Aktualnie palec się ładnie zagoił, ale kiedy paznokieć odrośnie - nie wiem. 

Zamówiłam sobie podkład z Revlonu - oszalałam :) Sami oceńcie :) Wcześniej nie zależało mi na super kryciu, bo chyba podświadomie czułam, że to i tak nic nie zmieni. Teraz kiedy oprócz palca, pociągnęłam za przysłowiową rękę - chcę więcej. Chcę mieć idealnie gładką cerę. Zapomniałam już jak to było mieć twarz w wulkanach, które doprowadzają przed lustrem do płaczu. Tak bardzo się nie przejmuję twarzą, jej! Kiedy z kimś rozmawiam, w ogóle o tym nie myślę. W OGÓLE. A pracuję non stop z ludźmi, którzy na mnie patrzą. Taka specyfika pracy. 

Kupuję i próbuje różne nowinki (dla mnie) kosmetyczne. Mam ochotę malować sobie oczy, Policzki różami, bronzerami! Nauczyłam się korzystać z eyelinera. Może trochę już przeginam z tymi zakupami, ale jestem szczęśliwa. Wszystko na dobrej drodze. Niech to się tylko skończy pozytywnym finałem. I nie wraca.



ściskam, różowatomi

niedziela, 15 listopada 2015

Nareszcie! Schodzimy z dawki!

Według zaleceń Pani N. od 16 listopada schodzimy z dawki. :) Wyłączamy poranne 10 mg Axotretu. Powinnam brać rano 10 i wieczorem 10 ale mam dużo 20, Pani doktor chyba o tym zapomniała i pozwoliła mi w taki sposób zejść z 30 mg do 20 mg na dobę. Podobno organizm "może wariować". Zobaczymy jak to się skończy.  

Mam małe problemy z trawieniem pokarmów i będę musiała to poruszyć na następnej wizycie. 
Poza tym czuję się dobrze i chciałabym pokazać Wam stan mojej cery na chwilę obecną, w makijażu (walczę z bliznami.. korektor mi bardzo nie pomaga). Zdjęcia może mało wyraźne, ale myślę, że to co ważne, widać. Lepsze dam na dniach. 

Zabawne jest to, że jak sobie włączę stare zdjęcie, np. sprzed roku, to w sumie myślę, że nie powinnam się martwić  :) Było o milion razy gorzej. Ale ja chcę więcej. Chcę dojść do najlepszego możliwego stanu. 

I tak przede mną jeszcze kilka miesięcy retinoidów, więc chcąc - nie chcąc, jeszcze się powinno polepszyć. I oby potem już nie wróciło.

W tym miesiącu pierwszy raz na okres nic mi nie wyszło. Pierwszy raz od... Nie pamiętam :) Chyba nigdy. 

CISNĘ.



ściskam, różowatomi