Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rady. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 lipca 2016

Minął rok od rozpoczęcia kuracji

Długo zastanawiałam się, jak rozpocząć ten wpis. Bo minął rok - fakt, minął nawet rok i jeden miesiąc. Według ostatnich zaleceń dermatolog - nie powinnam przesiadywać na słońcu. 
Ale ja uwielbiam słońce! Byłam mocno niepocieszona, gdy w zeszłe wakacje skazano mnie na siedzenie w domu... Teraz wreszcie mogę (bez podniesionego ciśnienia strachu) wyłożyć się na leżaku i kąpać w słońcu. Hmm, są tego konsekwencje. 
Wśród tych pozytywnych - wiadomo - świetny humor, który wynika z uwarunkowań biologicznych człowieka. Dalej - nabrałam koloru! Nie opalałam się nigdy jak szalona, tak jest i teraz, jednak w zeszłym roku byłam naprawdę w kolorze ściany. Opalanie zaczęłam od dwóch krótkich sesji na solarium. Tutaj pewnie odezwie się mnóstwo osób, które uważają, że to niebezpieczne. Moja teoria brzmi tak: trzeba przygotować mega białą cerę na ostre spotkanie ze słońcem. 5-6 minut na solarium to nie samobójstwo. 

W tym miejscu podzielę się ciekawostką. Gdy pierwszy raz poszłam na solarium, zabezpieczyłam twarz kremem poleconym przez dermatolog - SVR Rubialine Creme SPF 50. Generalnie, gdy wychodzę na zewnątrz, staram się nim smarować. Po pierwszym solarium było ok. Natomiast idąc na drugą sesje, postanowiłam, że go nie użyję. Żeby złapać koloru - stwierdziłam, że to czas na mały-duży krok do przodu. Wszystko było w jak najlepszym porządku, tylko po 2-3 dniach pojawiło się kilka wyprysków na twarzy. To był też moment "przedokresowy", więc nie skazywałam jeszcze promieni solaryjnych na stryczek. Wszystko szybko się zagoiło - plus poretinoidowy. Jeśli już coś się pojawia, to bardzo szybko umiera. Zależność między wyskakującymi niespodziankami a promieniami słonecznymi zauważyłam trochę później, gdy pojawiłam się na słońcu bez zabezpieczenia. Przebywałam na nim trochę więcej czasu, więc wszystko stało się jasne. Jeśli chcesz mieć czystą cerę - zabezpieczaj się przed słońcem! Dekolt też! Myślę, że przy stuprocentowym "nakremowaniu", moja twarz byłaby gładziuteńka. Ale moje nastawienie do idealnej buzi trochę się zmieniło. Naprawdę wyluzowałam.


Druga sprawa związana jest ze wspomnianym już cyklem miesiączkowym. Pod koniec cyklu zauważam wzmożony łojotok i kilka małych wyprysków. "Wzmożony" to może za duże słowo, w porównaniu z tym co się działo przez kilka ładnych lat mojego życia z trądem, jednak na co dzień skórę nawilżam, a przed okresem zdarza się być delikatnie świecąca. To, co się pojawia jest naprawdę malutkie i nie przypomina tego, co miałam na twarzy jeszcze rok temu. 

Blizny są wyraźnie płytsze i odbarwiają się, tracą czerwony odcień. Używam także kremu Uriage AquaPRECIS, który nawilża cerę i odżywia. Myślę, że to dobry krem. Współgra z moją twarzą. ;)
Dodatkowo w sytuacjach alarmowych, nie częściej niż raz na tydzień (tak naprawdę to jeszcze rzadziej) stosuję Fucibet z Rozexem albo Acnatac (retinoid) na noc. Wtedy na drugi dzień NIE MOŻNA zapomnieć o kremie zabezpieczającym przed promieniami UVA i UVB.
Po drodze byłam też u dentysty, żeby wyrwać nieszczęsną ósemkę. Całość przebiegła dobrze, bez nadmiernych krwotoków i tych spraw, jednak poinformowałam wcześniej, stomatolog, że miesiąc wcześniej odstawiłam leki.
Podsumowując - moje życie po retinoidach jest godne (całego wcześniejszego poświęcenia). Niesamowicie czuję się, gdy nie muszę myśleć rano o obowiązkowej tapecie przed spotkaniem z kimkolwiek. W ogóle o niej nie pamiętam! Maluję twarz, gdy mam na to ochotę, albo chcę sobie zrobić pełny makijaż na szczególną okazję. Nie mam cery jak modelka z vogue'a (wiem, że po fotoszopie!), ale mimo to czuję się dobrze. Dzięki kuracji wreszcie wzrosła moja samoocena - tak ogólnie. 

Kto walczy z trądzikiem - ten na pewno wie, że pewności siebie często brakuje z tego tytułu. Momenty, gdy musisz występować publicznie, rozmawiać z kimś twarzą w twarz (np. w pracy) i czujesz, że to co prezentujesz, jako osoba - jest słabe, gorsze, niepełnowartościowe. Bo masz ochotę schować twarz w piasek. - to minęło. Wreszcie mam czas na zastanawianie się nad naprawdę ważnymi sprawami (W CO SIĘ UBRAĆ). Mam czas dla siebie rano - piję kawę przez pół godziny, relaksuję się i przygotowuję mentalne do pracy. I jeśli mam ochotę - maluję się, jeśli nie - myję zęby, poprawiam rzęsy i biegnę gdzie chcę. 

3 sierpnia idę na wizytę do dermatolog. Zapadnie decyzja o krioterapii od października - nie znam jeszcze szczegółów, ale na pewno się nimi z Wami podzielę. 

Zamieszczam kilka obiecanych zdjęć twarzy.





mocno ściskam, różowatomi

wtorek, 29 marca 2016

Retinoid nadal ze mną

Witam!
Minęły prawie 2 miesiące od odstawienia doustnych retinoidów. Nadal stosuję Acnatac, czyli retinoid do stosowania zewnętrznego, na twarzy. W pierwszym miesiącu po odstawieniu tabletek smarowałam się zewnętrznie 1 raz w tygodniu, natomiast w drugim (teraz) - 2 razy w tygodniu. Skutkiem ubocznym, który jak na razie jest zauważalny, jest miejscowo wysuszona skóra, która schodzi z twarzy.Dodatkowo, poza retinoidem używam okazjonalnie Rozex z Fucibedem - także na twarz. Są to leki na wyjątkowe sytuacje - gdy coś wyskoczy.

I wyskakuje. Co jakiś czas pojawiają się małe krostki, prawie puste w środku (sprawdzałam oczywiście). Pod koniec cyklu było tego nawet więcej, w miejscach, gdzie miałam zawsze najgorsze stany ropne. Nawet na plecach pojawił się jeden, konkretny ropniak.

Poza tym wszystko wygląda lepiej, mimo, że blizny goją się mega wolno.
Najgorsze jest to, że marzę o opaleniźnie. Zawsze na lato lubię się delikatnie zarumienić. Wówczas skóra wygląda zdrowo, nieporcelanowo. A pewnie jeszcze poczekam... Po odstawieniu retinoidów także będę musiała unikać słońca (tak myślę). Zapytam o wszystko na wizycie u mojej dermatolog.
Pójdę bez makijażu. Poproszę o pomysł na blizny, bo krem z masą perłową nie daje widzialnych efektów. Może jakiś zabieg?

Poniżej kilka wiosennych ujęć.

ściskam, różowatomi




sobota, 6 lutego 2016

Jestem czysta!

Ten post mógłby być już ostatnim na tym blogu. Terapia zakończona, pacjent przeżył. ZWYCIĘSTWO! Ostatnia tabletka Axotretu za mną, antybiotyki zewnętrzne odstawione. Cieszę się, bo wreszcie mogę wyjść na zewnątrz bez makijażu. To, jak sobie wyobrażacie, wiele ułatwia, przyspiesza. Doszłam do etapu, o którym marzyłam, tj. maluję tylko oczy, podkreślam brwi. 

Blizny nadal są, coraz płytsze i jaśniejsze, ale jednak są. Bardzo wolny to proces z tymi bliznami. Może uda mi się w tym obszarze coś zmienić. Słyszałam o różnych zabiegach kosmetycznych. Jak na razie nie mam co o tym myśleć, retinoidy konkretnie opróżniły mój portfel. No i co najważniejsze - to jeszcze nie koniec. 

Dermatolog zarządziła 4 miesiące przerwy, w celu obserwacji. Zapisała mi retinoid zewnętrzny, którym mam się smarować raz w tygodniu przez pierwszy miesiąc oraz 2 razy w tygodniu w drugim miesiącu. Dodatkowo mieszankę dwóch maści w razie gdyby coś nieoczekiwanie wyskoczyło. 

Wyskakuje mi małe coś średnio raz w miesiącu i raczej w czasie przedmiesiączkowym. Dacie wiarę?! Raz w miesiącu? Goi się w ciągu 2-3 dni. To też niesamowite, ale to kwestia tego, że w moim ciele krążą nadal retinoidy. Tak myślę.

Ostatnio po prawie 20 km pieszej wycieczce, po której nie czułam się zbytnio przemęczona, zaczęły boleć mnie kolana przy poruszaniu. Ten dzień to 22 stycznia, dziś mamy 6 lutego i nadal boli. W międzyczasie byłam u rodzinnego. Oczywiście zapisano mi doustny lek przeciwzapalny, który, jak później stwierdziła moja dermatolog - jest bardzo toksyczny w połączeniu z retinoidem. Norma, z tym się spotkacie wszędzie - lekarze się naprawdę na tym nie znają, dlatego TRZEBA być pod stałą kontrolą dermatologa i w stałym kontakcie, np. telefonicznym. Pytać i pytać, co mogę, czego nie. Moja Pani dermatolog te telefony odbiera i rad udziela z uśmiechem, ale nie wiem jak inni lekarze. Dodatkowo dostałam też od rodzinnego zalecenie o smarowaniu żelem przeciwbólowym moich kolan oraz o codziennym przyjmowaniu 1000 mg glukozaminy w celu odbudowy tkanki chrzęstnej i skierowanie na rentgen, gdyby się nie poprawiało. Nie poprawiło się, więc pójdę na ten rentgen i pewnie skończy się u ortopedy. 

Czy to ma związek z retinoidami? Rodzinny powiedział, że połowicznie tak, a połowicznie nie. Drugi powód to moja waga. Ważę, jak wiecie mało (ok 49-50 kg przy wzroście 176) i moje kolana są "gołe". Żadnej tkanki mięśniowej itd. Może tak być, rzeczywiście. Nikomu z pozostałych kompanów wycieczki się to nie stało, mimo, że są to osoby, które, podobnie jak ja nie są sportsmenami,ale ważą więcej. Dermatolog twierdzi, że to nie wina retinoidów, bo retinoidy się takimi szkodami nie zajmują. Bóle kości - tak, ale innego typu. I jestem nadal w nigdzie w tej kwestii. Muszę zrobić rentgen. :)

Nie mam możliwości zrobienia sobie teraz wyraźnego zdjęcia, ale jak tylko zdobędę sprzęt, to pokażę Wam, jak wygląda moja twarz po terapii retinoidowej. Dodatkowe info: zapis z ulotki na temat ciąży po retinoidach głosi, że po około miesiącu jest to już w pełni bezpieczne. 
Dermatolog mówi: to stare dane, najbezpieczniej będzie ok roku po odstawieniu wszelkich retinoidów, tych zewnętrznych też.

Nadal będę pisać na temat postępów, bądź nie, bo przecież moja walka jeszcze się nie skończyła. Zobaczymy, co będzie dalej. Czy zadziałało, czy potrzebna będzie druga tura retinoidów.........
Tego nie chcemy.

Wreszcie mogę pić wino bez umiaru!!!! Żartuję, piję z umiarem. Axotret nadal krąży po moich wnętrznościach. ;) I zaczęłam JEŚĆ jak wilk. Zastanawiam się, czy to tak tylko z okazji okresu, czy już zostanie. Jeśli zostanie, to będę musiała ostro wziąć się za ćwiczenia, żeby nie przesadzić ;) A ćwiczenia, jakiekolwiek aktywności fizyczne - WSKAZANE. Trzeba się ruszać przy retinoidach, mimo, że trochę boli. Oczywiście bez przesady. Z czasem ból ustąpił - w moim przypadku. Bez ćwiczeń jestem starą babcią, a mam tylko 22 lata. 

To nie jest pozytywne zakończenie tego posta. Ten lek nas niszczy. Niestety. Ale należy się dobrze do tego przygotować i zabezpieczać, a szkody powinny być nikłe. Osłona wątroby, żołądka, ograniczenie tłuszczów, ruch, brak słońca, zero alkoholu, systematyczność. I mamy to. Zakończenie z ulgą. Ciągnęło się, dłużyło... Myślałam, że nigdy to się nie skończy. Dzięki tym wpisom mogłam wyrzucić z siebie to, co się ze mną przez ten czas działo. Pokonywałam z Wami kolejne etapy terapii. Dzięki Wam poczułam, że to co robię jest wyjątkowe, że ja jestem wyjątkowa. Dziękuję.

Aż chce się żyć! 

ściskam bardzo mocno, różowatomi 



wtorek, 29 grudnia 2015

Rok zmian

Do napisania tego posta zainspirowało mnie zdjęcie, znalezione wśród tych z zeszłych świąt. Dość dobitnie przypominające o tym, jak wyglądałam dokładnie rok temu - 25 grudnia 2014. 
Dziś przed rozpoczęciem makijażu zrobiłam sobie kilka zdjęć, by dokładnie porównać je z fotką sprzed roku. Chciałabym się nią z Wami podzielić i jednocześnie pokazać, że można. Że jeśli chcesz, to możesz. Że prawdopodobnie wiele poświęcisz, ale jeśli jesteś nastawiony na cel, to go osiągniesz. 

27 stycznia moja kolejna wizyta u dermatolog. Mam skierowanie na badania krwi. Przyznam szczerze, że ostatnio sobie pofolgowałam, wiecie.. Święta, te sprawy. Trochę tłustego się nawpieprzałam, zdarzyła mi się lampka wina, parę piw. Czuję się po tym dobrze, nic mi nie jest. Ciekawe jak moja wątroba, którą oczywiście nadal asekuruję Sylimarolem. Kilkakrotnie, podczas świąt, bolał mnie brzuch, ale to raczej normalne. Naprawdę jadłam dużo rzeczy, których na co dzień nie jadam. Jednak tylko raz wzięłam Nospę na te bóle. Generalnie sobie radziłam.

Nadal bardzo chce mi się pić i jak zaniedbam usta, to schodzi mi z nich skóra. Najlepszym sposobem na nie jest nadal, nieodwołalnie ta pomadka z Nivea. Krem Nivea próbowałam też, ale to zupełnie nie to samo, nie działa skutecznie. Skóra sucha na nogach, rękach, plecach, uszach. Przyzwyczaiłam się i co jakiś czas traktuję ciało balsamem nawilżającym. Nogi, szczególnie po goleniu, bardzo swędzą i są wysuszone.
Włosy mam bardzo zadbane dzięki retinoidom ;) Nie muszę ich myć (nadal co około 1,5 tygodnia) i to bardzo dobrze na nie wpływa. Są dość mocne i nawet gładkie. Ale za każdym razem po myciu, muszę je wysuszyć - inaczej niż przed kuracją. Wcześniej lepiej było zasnąć w mokrych, wtedy na drugi dzień były bardzo miękkie. Teraz robią się sianiste. A po suszarce, o dziwo, nie.

Na zakończenie, podsumowując ten rok, chciałabym napisać jeszcze kilka słów.
Twarz, to nasza wizytówka. Jeśli czujesz, że jest coś do poprawienia, to daj spokój - nie jest tak źle. Jeśli czujesz, że najlepiej byłoby ją wyciąć i wstawić inną, gdyż zabiera Ci to pewność siebie, doprowadza do płaczu i czujesz się z nią bardzo niewygodnie - działaj. Cokolwiek możesz zrobić, próbuj. Zwróć się do specjalisty jak najszybciej - do lekarza, nie do kosmetyczki. Bardzo przyda się wsparcie ważnych dla Ciebie osób, bo człowiek z natury nie lubi być sam w swoich zmaganiach. Prawdopodobnie druga osoba, która tego nie przeżyła - nie zrozumie. Ale niech wysłucha i pomoże. A jeśli potrzebujesz porozmawiać z kimś, kto zrozumie - jestem tutaj. Napisz. :)


ściskam, różowatomi

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Izotretynoina + alkohol

Jak już wcześniej wspominałam, w miniony weekend miałam bardzo ważną uroczystość, na której planowałam wcześniej - pić alkohol. W tym celu nie wzięłam izo tego dnia (w ogóle). Oto co mam do powiedzenia na ten temat:

Powszechna jest teza, iż alkohol zmniejsza działanie antybiotyków i innych leków. Jest ona nieprawdziwa, co potwierdziły już liczne badania, mimo to jednak alkohol upośledza niektóre funkcje wątroby, gdyż to właśnie w wątrobie dochodzi do jego metabolizmu. W tym organie także rozkłada się izotretynoina. Zanim rozpoczęłam leczenie izo, otrzymałam książeczkę od dermatolog na temat tego leku. Były tam także wyszczególnione niektóre skutki uboczne ze wskazówkami, co w robić, gdy się pojawią. Jednym z nich była anemia. Porada w przypadku wystąpienia tej choroby brzmiała: "ograniczyć spożywanie alkoholu". OGRANICZYĆ. Logiczne jest więc, że nie ma jednoznacznego zakazu spożywania alkoholu w trakcie leczenia. Mimo to lekarze radzą go odstawić.
Wymaga się wtedy badań poziomu trójglicerydów przynajmniej 1 raz w miesiącu (alkohol w trakcie leczenia izotretynoiną wpływa na zaburzenie gospodarki lipidowej, chociaż nie zawiera tłuszczów (?)). Może właśnie przez tych moich kilka piw i kilka kieliszków wina w pierwszym miesiącu leczenia, miałam podwyższony poziom trójglicerydów.

Oficjalna ulotka izo mówi:  "(...) u alkoholików lub pacjentów z zaburzeniami metabolizmu lipidów może być konieczne częstsze kontrolowanie stężeń lipidów w surowicy i (lub) stężenia glukozy we krwi." 
Alkoholikiem nie jestem, ale możliwe, że mam zaburzenia metabolizmu lipidów. Cholera wie, o co chodzi, bo mimo wszystko moja norma znajduje się blisko górnej, wskazanej granicy.

"Przy wyborze alkoholu warto postawić na wino." - tak słyszałam. - bo nie zawiera tłuszczów. To fakt, mimo że tak naprawdę żaden z alkoholi nie zawiera tłuszczów!

Jak widzicie, alkohol nie jest najgorszym wyborem na świecie przy terapii Izotekiem, jednak nie wzięłam tabletek tamtego dnia. Jakiś strach, zakorzeniony głęboko w mojej podświadomości jest. Według różnego rodzaju informatorów mogłam te tabletki spokojnie wziąć. Nie wiem jednak, jak zadziałałaby moja głowa. Przecież sami jesteśmy w stanie wmówić sobie wszystko. Ostatecznie czułam się dobrze, nie miałam żadnych negatywnych objawów. Nawet kaca brak. :)

Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy mieliście jakieś przygody z lekami i alkoholem? Czekam na komentarze. :)


ściskam, różowatomi

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Wakacje z trądzikiem


Pogoda sprawia, że spływamy z krzeseł na podłogę. Słońce nie sprzyja terapii izo, o czym już wspominałam. Jednak chcielibyśmy trochę skorzystać z uroków wakacji. Lubię przesiadywać na balkonie, który jest usytuowany od zachodu (od rana nie ma słońca). Po południu chowam się do domu, albo gdy bardzo chcę posiedzieć dłużej, rozkładam duży parasol i dodatkowo, obowiązkowo, zawsze mam kapelusz i krem z filtrem od 30 wzwyż.

Osobiście raczej nie pokazuję się znajomym bez makijażu. Przez co wielu z nich zaskoczyły zdjęcia na blogu. Od razu napiszę tutaj czego używam, bo do cery trądzikowej, trudno znaleźć coś odpowiedniego. Generalnie próbowałam wielu kosmetyków, ale ich nazwy zatonęły w czeluściach zapomnienia, bo widocznie niczym pozytywnym, nie wpisały się w mojej pamięci.. Od ponad roku kupuję podkład: Maybelline Affinimat w kolorze Light Porcelan, który podczas wakacji mieszam z kolorem Rose Beige. Podkład ten pewnie nie jest przeznaczony dla osób z trądzikiem, które chcą idealnie przykryć całą twarz. Ja nie lubię efektu maski i jest dość tani. Zazwyczaj około 19 zł. Krosty i grudki smaruję korektorem Maybelline Affinitone w kolorze Nude Beige. Całość oprószam pudrem Maybelline Affinimat, także w kolorze Nude Beige. Wcześniej pod podkład, przyznam szczerze, nie nakładałam żadnego kremu. Zazwyczaj wieczorem po umyciu twarzy używałam kremu Cetaphil do cery trądzikowej, który ją nawilżał, ale nie natłuszczał. A nawet wcześniej zwykłe nawilżające po to, by rano skóra była gładka nawilżona, ale nie świecąca. Aktualnie nie jestem w stanie nałożyć podkładu bez kremu, mimo, że nawilżam twarz wieczorem Ziają - bionawilżającym kremem do cery tłustej i mieszanej. On naprawdę mega nawilża, ale rano i tak jest sucho. Więc daję przed makijażem wspomniany Cetaphil.

Jest już właściwie wieczór, a makijaż jest mega matowy. Aż trudno w to uwierzyć w taką pogodę. Matowy, wręcz suchy. Gdybym chciała pozbyć się odstających skórek, mogłabym zrobić peeling, ale uwierzcie, że samo. delikatne, przetarcie twarzy ręcznikiem po umyciu zwyczajnie szczypie. Jest ona bardzo podrażniona. Nie można jeszcze pogarszać tego stanu.

Po nałożeniu moich mejkapowych ziomków wyglądam o wiele lepiej niż bez. Wszyscy się zawsze dziwią, jaka jest różnicy, gdy nie jestem pomalowana. To znaczy, że całkiem dobrze kryje, nie robiąc przy tym efektu maski i nie zapychając zbytnio porów. Też słyszałam, że przy takiej cerze, nie powinnam robić sobie makijażu. - oczywiście od osób, które nie mają trądziku. Pozdrawiam z tego miejsca wszystkie te osoby. Włóżcie twarz do gara z wrzątkiem, potrzymajcie chwilę i wyjdźcie tak na zewnątrz - powodzenia!

Moje kosmetyki do makijażu twarzy

Plaża z Panem M. nie jest mi straszna. Wystarczy mi właściwie krem z filtrem, ale mimo to jednak wolę zrobić sobie cienką warstwę "tapety". Czy to znaczy, że nie mam wystarczającego dystansu to swojego schorzenia? Może tak. Ale z makijażem łatwiej mi zdobywać świat. Czuję się swobodniej, więc po co się męczyć. Trzeba sobie ułatwiać - nie utrudniać. Utrudnienia zostawmy innym. Na pewno z nich skorzystają.

Nie zapomnijcie o pomadce!

Dzisiaj idę na balkon.
ściskam, różowatomi




wtorek, 4 sierpnia 2015

Zmiana antykoncepcji

No to jesteśmy na bieżąco!
W moim kalendarzu izotekowym, jak i w kalendarzu juliańskim jest 4 sierpnia 2015 r. Jestem po zmianie formy antykoncepcji. Wszystko przez moje podwyższone wyniki badań, a mianowicie trójglicerydów. To doprowadziło mnie do obowiązkowego ograniczenia cukrów i tłuszczów, co w moim przypadku (niskiej wagi) było trochę niebezpieczne. W zamian za tabletki ginekolog zaproponował mi plastry, które omijają przewód pokarmowy, przez co hormony trafiają bezpośrednio do krwiobiegu. 

Plastry Evra:
Przyklejamy 1 plaster na tydzień - łącznie 3 plastry w ciągu 21 dni, a następnie robimy 7-dniową przerwę. Przez pierwszy miesiąc należy stosować na wszelki wypadek dodatkową antykoncepcję. Plaster, według ulotki, można przykleić na przedramię, górną część pleców, uda, pośladki lub brzuch. Jednak musi to być miejsce, które nie jest narażone na otarcia odzieży i co najważniejsze MARSZCZENIE SIĘ SKÓRY. Ja przykleiła, z pomocą kuzynki na górnej części pleców. Sprawdzałam kilkakrotnie czy się nie będzie przesuwał, jednak już na drugi dzień zauważyłam, że plaster się odkleił w jednym miejscu. Szybko przeniosłam go na przedramię. (Niestety wkurzało mnie to, że go widać.) Pewnie powinnam wziąć nowy, ale zapłaciłam za nie prawie 50 zł, więc zwyczajnie bez paniki go przeniosłam. ;) 

Był to bardzo dobry pomysł, bo rzeczywiście trzymał się już do końca tygodnia. Następny plaster należy przykleić w inne miejsce niż poprzedni. Dlaczego? Bo jednak ten kawałek skóry nie oddychał przez tydzień. Był bardzo czerwony przez kilka dni, a teraz schodzi mi skóra z tego miejsca. Następny plaster przykleiłam na udo - i to był już strzał w dychę. Jest gorąco, więc nie przecieram tego miejsca jeansami, mimo, że zdarzyło mi się wieczorek założyć długie spodnie. W tym miejscu trzyma się najlepiej i go nie widać. Zwycięstwo!

Mimo wszystko radzę dobrze zapoznać się z ulotką (jak przed każdym lekiem), która wygląda jak rozłożona gazeta. Pierwsze dni przygody z plastrem były średnie - zawroty głowy, nudności. Dziś jest już raczej dobrze, ale radzę kupić do nich probiotyk, bo jednak flora bakteryjna jest narażona na osłabienie. Plastry antykoncepcyjne niestety zbierają wokół siebie zanieczyszczenia i nie wygląda to zbyt dobrze, dlatego warto go przykleić w miejscu mało widocznym. Podobno można się z nimi kąpać na basenie, chodzić na saunę czy ćwiczyć na siłowni, jednak - ostrożnie z tym. Myć się można, nawet trzeba, ale nie powinno się, moim zdaniem, moczyć go zbyt długo.

Podsumowując, oceniać plastry antykoncepcyjne można według różnych kryteriów, jednak myślę, że są dobrym rozwiązaniem dla zapominalskich (o wzięciu tabletki każdego dnia o tej samej godzinie). Ja miewałam momenty nudności, ale przeszłam z tabletek, więc mogło to mieć negatywny wpływ. Dokładniejszej oceny dokonam po dłuższym czasie przyklejania. Podzielę się na pewno.

ściskam, różowatomi

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Uśmiech

Wyraz twarzy, który powstaje poprzez napięcie mięśni po obu stronach ust a także napięcie mięśni wokół oczu. Jest to wspólny dla wszystkich ludzi wyraz radości i rozbawienia. Badania kultur pokazują, że sposób jego użycia jest bardzo różny w różnych kulturach.
Dlaczego warto się uśmiechać? - Mamy z tego same korzyści!
Przeprowadzone niedawno badania o nazwie "Power of Laughter" udowodniły, że uśmiech ma duży wpływ na nasze nastawienie. Powoduje on, że oceniamy świat pozytywnie. Dodatkowo wydajemy się sobie bardziej atrakcyjni, gdy na naszej buzi gości uśmiech. Zadowoleni i otwarci zdobywamy więcej znajomych. Może wydaje się to śmieszne i nieprawdopodobne. Co zmienia jeden uśmiech? Moja odpowiedź brzmi: WSZYSTKO. :) 
Uśmiech pociąga za sobą lawinę pozytywnych rzeczy. Przeanalizujcie sobie dzień, w którym dużo się uśmiechaliście. Łatwiej nam się żyje z uśmiechem na twarzy. Staraj się więc powtarzać tę czynność i przypominać sobie o niej w ciężkich chwilach. Znajdź sposób na szybkie wywołanie uśmiechu. Może jest to rozmowa z bliską Ci osobą, może ulubiony cytat z książki. Nieważne, liczy się skuteczność. Do dzieła! 

ściskam, różowatomi

Uwierz w siebie

W zależności od tego kim jesteś dla siebie samego - takie są Twoje możliwości. Pomyśl, jak często rezygnujesz z czegoś, bo uważasz, że to nie dla Ciebie, że nie dasz rady. Czasem stawiamy przed sobą rzeczywiście bardzo wysokie góry do zdobycia, co sprawia, że sukces wydaje się być bardzo odległy. Dzieląc tę całą wędrówkę na partycje - ułatwimy sobie niesamowicie! Każde osiągnięcie dodaje siły i wiary w siebie. Nie zrażaj się drobnymi niepowodzeniami, Nie zrażaj się też tymi większymi. Każde doświadczenie rozszerza nasze horyzonty i sprawia, że widzimy więcej. Jesteśmy bardziej czujni, odporni na niepowodzenia. Możemy sięgać wyżej...
...a szczyt jest coraz bliżej.


   "what a wonderful world" :)


ściskam, różowatomi